Przejdź do głównej zawartości

"Moja krew" (2010)


Igor obficie krwawi. Właśnie odzyskał przytomność po walce bokserskiej. Opatrują go sanitariusze. "Wygrałem?", pyta na wpół przytomny. "Wygrałeś, trafił cię po gongu.", odpowiada trener. Igor krzyczy. Chce walki o tytuł. Jeszcze nie wie, że umiera.


Tak zaczyna się debiutancki film Marcina Wrony "Moja krew". Młode, agresywne, pełne polotu kino. Na wskroś współczesnym językiem narracji przedstawia nietypowy wycinek polskiej rzeczywistości. I choć nie unika przy tym błędów, pozostawia widza pod silnym wrażeniem.


Przed śmiercią Igor (Eryk Lubos) próbuje uporządkować swoje sprawy. Z pojedynczych sekwencji wyłania się historia. Przedszkolanka, którą odwiedza, to była narzeczona jego przyjaciela, Monika (Joanna Pokojska). Monika jest z Igorem w ciąży. Nie chce go znać. Przyjaciel, Olo (Wojciech Zieliński), mówi do słuchawki tylko jedno słowo, po czym ją odĸłada. Bohater nie znajdzie oparcia także w trenerze, który nie chce wpuścić go nawet na sparing. Zamiast tego proponuje udział w ustawionej walce. Igor wyładowuje gniew na imprezach, jeździ niebezpiecznie po mieście, sypia z dziwkami.


Pierwsza część filmu rozczarowuje. Reżyser chcąc grać cały czas na najwyższej nucie zapełnia kadr na przemian krzyczącymi to płaczącymi bohaterami. Postać Igora zanurzonego w autodestrukcyjnym pędzie nie może wzbudzać sympatii, niestety nie wzbudza również specjalnego zainteresowania. Wydaje się, że podobną historię widzieliśmy w kinie już wiele razy.


I wtedy na ekranie pojawia się Yen Ha (Luu De Ly), Wietnamka pracująca w barze na Stadionie Dziesięciolecia. Zafascynowany bohater śledzi ją i składa nietypową propozycję: w zamian za obywatelstwo po zawarciu małżeństwa Yen ma urodzić jego dziecko. Tak naprawdę wstrząsające kino zaczyna się dopiero od tej właśnie chwili. Widz angażuje się w patologiczną relację, która łączy bohaterów. Jakkolwiek brutalna i balansująca na granicy wiarygodności, buduje właściwą dramaturgię obrazu. Znakomicie napisana i zaskakująco dojrzale zagrana rola Luu De Ly wprowadza do filmu świeżość i oryginalność. Scena wyboru sukni ślubnej mistrzowsko balansuje na granicy surrealistycznego pastiszu, a sekwencje zrealizowane na opustoszałym Stadionie ukazują mroczną, nieodmiennie przerażającą stronę warszawskiej codzienności. Wydaje się, że równie sugestywnych obrazów ze stolicy nie widzieliśmy w kinie od czasów "Szamanki" Żuławskiego. Dzieje się tak zarówno za sprawą fantastycznych zdjęć Pawła Flisa, jak i reżyserii Marcina Wrony. Polska "Moja krew" przemawia językiem światowego współczesnego kina.


Debiut Marcina Wrony wywołuje w widzach skrajne reakcje. Jedni nazywają go "hiperszowinistyczną pochwałą męskości", inni "uniwersalną historią o nawróceniu". Na szczęście "Moja krew" to zbyt inteligentne kino, aby być tylko jednym czy drugim. Desperacka próba walki Igora o świat, w którym liczą się przyjaźń, duma i honor doczeka się okrutnego komentarza. Klamra kompozycyjna i epilog w postaci weselnej przemowy bohatera wydobywają na pierwszy plan rozgrywający się w tle kluczowy dramat. To dramat Yen Ha.
Wygląda na to, że po "Wojnie polsko-ruskiej" Xawerego Żuławskiego doczekaliśmy się kolejnego kontrowersyjnego filmu z pokolenia młodych polskich reżyserów. Zdecydowanie zachęca to do wycieczki do kina.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kislorod (2009)

Na wielu współczesnych wieczorkach poetyckich ogarnia słuchaczy żal, że autorzy przestali już zadawać sobie trud skrywania haniebnego braku treści obecnością rymów. To samo uczucie towarzyszy projekcji najnowszego filmu Iwana Wyrypajewa "Tlen". Zdobywca nagrody publiczności na ubiegłorocznym festiwalu Era Nowe Horyzonty jest smutnym świadectwem granic filmowego eksperymentu. "Tlen" składa się z dziesięciu segmentów, piosenek podanych w teledyskowej formie. Tekstem do współczesnej, rozrywkowej muzyki elektronicznej są monologi dwojga narratorów, w których wcielają się Karolina Gruszka oraz Aleksei Filimonov. Opowiadają oni historię dwojga bohaterów odtwarzanych przez tych samych aktorów. W pierwszej sekwencji poznajemy mężczyznę, który wiedziony wielką namiętnością do rudowłosej Saszy, zgładził łopatą swoją żonę. Mężczyzna pochodzi z ludu i zamieszkuje na wsi. W drugim utorze jesteśmy świadkami narodzin tego fatalnego w skutkach romansu u stóp pomnika "znanego p

Kadr tygodnia: At close range (1986)

Brad Sr.: Most people that drive thru here, they see farms, houses and fields, and... shit. I see money. Everywhere I go, I see money. I see things that can move. Anything can move has got my name writ' on it.

Kadr tygodnia: Wonder Boys (2000)

Hannah: And I love the inscription you wrote to me. Only I'm not quite the downy innocent you think I am. Grady: I hope that's not true. We need all the downy innocents we can get.