Przejdź do głównej zawartości

6. Festiwal Kino Poza Kinem, Filmowa Góra 2010

Kino niezależne pod niebem warszawskiej wytwórni wódki Koneser. To już szósta edycja Filmowej Góry - festiwalu, który jednocześnie gości w Zielonej Górze, Supraślu oraz w stolicy. Na pierwszy tegoroczny pokaz organizatorzy wybrali osiem etiud studenckich. Trzeba przyznać, że wieczorny chłód dość szybko zniechęcił większość widzów, jednak wysoki poziom zaprezentowanych miniatur zdołał zrekompensować wszelkie niedogodności tym, którzy zostali.


"MC. Człowiek z winylu" w reżyserii Bartosza Warwasa nawiązuje do bogatej tradycji dowcipnego paradokumentu, zapoczątkowanej niemal sześćdziesiąt lat temu przez Felliniego nowelką "Un agenzia matrimoniale" w filmie "Miłość w mieście". "Człowiek z winylu" opowiada historię młodego polskiego poety (Marcin Łuczak), który zaraz przed wybuchem stanu wojennego powołuje do życia nowy gatunek muzyczny - rap. Zaangażowane politycznie teksty szybko przykuwają uwagę zarówno komunistycznej władzy, jak również światowych mediów. Jako inspirujący całe pokolenie buntownik MC trafia do więzienia. Jego zekranizowane losy uzupełnione są krótkimi wypowiedziami znanych przedstawicieli muzycznej branży, m.in. Zbigniewa Hołdysa, Hirka Wrony czy Krzysztofa Skiby.
Zrealizowany z polotem i dużą swobodą filmowego rzemiosła "Człowiek z winylu" okazał się pierwszym pozytywnym zaskoczeniem wieczoru. Choć obecna w fabule rzewna nuta kontrastuje z odświeżającą lekkością całości, etiuda Warwasa ma w formie i treści zadziorną młodzieńczą rebelię, zyskując tym samym odpowiednią siłę wyrazu.

"Nocna zmiana" Małgorzaty Kozery to jedna noc z życia Stefana (Arek Detmer) - pracownika naukowego, który zatrudnia się jako dostawca pizzy na warszawskim Ursynowie. Już przy pierwszym zamówieniu bohaterowi dane będzie spotkać się ze specyficzną życzliwością mieszkańców słynnej dzielnicy. Chwilę później na klatce schodowej Stefan pozna zapłakaną Dagmarę (Anna Nykowska). Poczęstowana papierosem dziewczyna nieoczekiwanie pomoże mu odnaleźć kolejny adres w plątaninie osiedlowych uliczek, a noc szykuje dla bohaterów jeszcze kilka niespodzianek.
Krótki metraż Kozery przepełnia rodzima specjalność w postaci nużącej nostalgii. Potencjalnie ciekawy dialog oraz zajmujące kreacje aktorskie zostają pozbawione jakiejkolwiek dynamiki przez niemiłosiernie ascetyczny montaż. Konwencja zastosowana z powodzeniem do kilku sekwencji, jak choćby odwiedzin Stefana u znajomego profesora czy spotkania na przystanku autobusowym, rozciągnięta na całość dzieła zbliża "Nocną zmianę" w stronę szlachetnej nudy pozbawionej realnego dramatu. Kameralnie, miejscami wręcz z urokiem, ale ciągle zbyt blisko teatru telewizji.


"Esma" nakręcona przez Pawła Tarasiewicza atakuje widza jako odważna mieszanina postapokaliptycznego science-fiction oraz cyberpunkowego kiczu. Historia rozgrywa się w świecie przyszłości, w którym ponętne, ubrane w obcisłe skórzane stroje bohaterki walczą o przedłużenie życia przy użyciu specjalnego skanera. Tytułowa bohaterka, Esma (Antonina Jakovenko), szuka zemsty na Lizie (Inna Wierusz), która zdradziła ją podczas pierwszej próby przejęcia poszukiwanego przez dziewczęcy gang urządzenia.
Tarasiewicz wypowiada się krótko, agresywnie i z wyobraźnią. Śmiało nawiązuje do amerykańskiej klasyki, Georga Millera czy Russa Meyera, choć stylistycznie wydaje się spadkobiercą Tsukamoto. Reżyserowi "Esmy" brakuje jedynie dawki postmodernistycznej przemocy, tak charakterystycznej dla twórczości słynnego Japończyka. Szkoda, gdyż finał etiudy aż prosi się o bardziej drastyczne akcenty.



Piotr (Grzegorz Mielczarek) cierpi na zespół Tourette'a. W sposób niekontrolowany wyrzuca z siebie przekleństwa, którym towarzyszą spazmy i nerwowe tiki twarzy. Pracuje jako realizator dźwięku w studiu nagraniowym. Pewnego dnia zakochuje się w przedszkolance Kasi (Magdalena Kumorek), która korzysta z uprzejmości kolegi Piotra i nagrywa swoim podopiecznym kołysankę o Królu, Paziu i Królewnie. Nieśmiały bohater walczy z myślami, zanim zdecyduje się zaprosić ukochaną na randkę. Zwłaszcza, że za wszelką cenę postara się ukryć przed dziewczyną swoją chorobę.
"Brzydkie słowa" Marcina Maziażewskiego pozostawiają widza w niemym zachwycie. Dojrzała, nakręcona z wielkim wyczuciem etiuda znajduje język, którego od wielu lat brakuje polskiej tragikomedii. Atrakcyjna, doskonale wyważona dramaturgia angażuje widza w upośledzoną rzeczywistość bohatera. Reżyser prowadzi aktorów w sposób niezwykły, dając im okazję stworzenia intymnych, realistycznych portretów. Nie ma tu niepotrzebnych szarży, efektownie wylanych łez. "Brzydkie słowa" to obraz przepełniony wrażliwością, umiejętnością mądrego stawiania prawdziwych pytań. Marzenie kinomana: wielkie kino w małej formie.


"Osiem9" w reżyserii Pawła Jóźwiaka-Rodana aspiruje do miana portretu pokolenia. Marcin Łuczak wciela się w rolę Natana, nastolatka obracającego się w kręgu kultury hip-hopu. Natan nosi bluzy z kapturem i czapki z daszkiem, w wolnych chwilach siedzi przed komputerem i niezobowiązująco spółkuje z Anią (Justyna Wasilewska). Gdy nauczyciel ponagla go o oddanie wypracowania na temat "Moje pokolenie", bohater nie wierząc w swój talent pisarski postanawia nakręcić film. Zainspirowany dziełem Kieślowskiego przemierza korytarze liceum, zadając rówieśnikom krępujące pytania. Rzecz jasna prawdziwy materiał do filmu czeka Natana na organizowanej przez kolegów prywatce, gdzie koledzy nieświadomi obecności kamery odsłonią swoje prawdziwe troski i przemyślenia.
"Osiem9" to bolesna czkawka po kinie moralnego niepokoju. Wrażliwy bohater uświadomi sobie upadek wartości i bezmiar otaczającej go pustki moralnej. Jego szczere uczucie do obdarzonej ujmująco wulgarnym wdziękiem Ani nie okaże się odwzajemnione. Ideały siedemnastolatka zostaną wystawione tym samym na ciężką próbę. A może rocznik '89 nie ma już ideałów? Mimo iż w filmie Jóźwiaka-Rodana nie brakuje pomysłowo zaaranżowanych sekwencji, poziom scenariusza nie przekracza gimnazjalnego wypracowania. Banał goni banał, mniej lub bardziej sprawnie zmierzając do przewidywalnego rozwiązania. Moralitet z epoki "Bravo Girl!".


"Koniec sezonu" Oskara Kozłowskiego. Starsi ludzie, plaża, mewy, kamera. Prawdziwa miniatura, bez słów. Emocjonalna, piękna, wręcz wzruszająca. Cukierek, który onieśmiela wyrafinowaną prostotą smaku.


"ASAP", skrót od "As soon as possible". To termin, w jakim bohaterka, Ania (Katarzyna Wajda) musi uzyskać zgodę na wykorzystanie w kampanii reklamowej perfum obrazu malarza Mariana Zielińskiego (Grzegorz Wolf), żyjącego na uboczu mrukliwego odludka. Ania ani przez chwilę nie wątpi, iż artysta zgodzi się na bardzo korzystne warunki umowy. Na miejscu czeka ją przykra niespodzianka: Zieliński nie zamierza sprzedawać praw, w kilku słowach zbywa namolną dziewczynę. Zdeterminowana Ania próbując przekonać anachoretę, dociera do jego pracowni, gdzie powstają fascynujące kobiece akty.
Agnieszka Woszczyńska kręci obraz rozegrany w niedopowiedzeniach, przez co narracja etiudy oscyluje pomiędzy dziełem sztuki a filmową tandetą. Klimat oraz tematyka zdradzają pokrewieństwo do "Czterech Nocy z Anną" Skolimowskiego, choć można tu również szukać dalekich inspiracji w klasycznym "Blind Beast" Yasuzo Masamury. Intrygująco, acz na granicy kiczu, z malarskimi plecami Katarzyny Wajdy.


Wnuczek (Modest Ruciński) oraz Dziadek (Paweł Nowisz) przemierzają nocną porą wyboiste drogi polskiej prowincji z lat osiemdziesiątych. Natrafiają na rozbity samochód, na którego tylnym siedzeniu Dziadek znajduje walizkę pełną pieniędzy. Zamiast zaoferować pomoc rannemu kierowcy, mężczyźni zabierają cenną zdobycz i odjeżdżają własną furgonetką. Po drodze Wnuczek obezwładnia Dziadka przy pomocy łopaty. Wraz z walizką dociera do zaniedbanego pensjonatu.
"Osiem" Artura Gortatowskiego to fatalistyczna nowelka ze zbrodnią i różańcem w tle. Fabuła opowiada historię prostą i schematyczną, na szczęście całość z powodzeniem zamyka się w spójnej, atrakcyjnej wizualnie wizji reżysera. Dodatkowym smaczkiem jest nietypowa rola Jacka Fedorowicza, dzięki czemu "Osiem" staje się pozycją obowiązkową dla wszystkich miłośników niezwykłego talentu charyzmatycznego satyryka. Wypada czekać na pełnometrażowy debiut Gortatowskiego.


Zaoferowany na Filmowej Górze przegląd pokazał, że polska etiuda studencka stoi na coraz wyższym poziomie. Czy młode pokolenie filmowców sprawdzi się, stając za kamerą większych produkcji? Już za kilka lat przekonamy się czy dane im będzie rozwinąć skrzydła.
Dla zainteresowanych dalszymi atrakcjami festiwalu: www.filmowa-gora.pl.

Komentarze

  1. "osiem9" moze bardzo nie zaskakuje, ale jest spojne. opowiedzenie historii z perspektywy 17-latka przygotowujacego szkolne wypracowanie - ta konwencja zostaje utrzymana i broni cala reszte.
    natomiast "apap" jest po prostu zly. wysilone proby nadania kadrom malarskosci nie przykryja wymeczonego scenariusza, statycznego montazu, ktory tylko podkresla nude wiejaca z ekranu i tegoo, ze bohaterowie snuja sie po ekranie bez sensu. mam wrazenie, ze ten film wyciaga wszystko co mnie zawsze najbardziej frustrowalo w romantycznej polskiej tradycji - smuty, niespelnienie, niemoznosc osiagniecia celu "bohater patrzy w lewo, patrzy w prawo...". nie chce kolejnego pokolenia takich tworcow!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kadr tygodnia: At close range (1986)

Brad Sr.: Most people that drive thru here, they see farms, houses and fields, and... shit. I see money. Everywhere I go, I see money. I see things that can move. Anything can move has got my name writ' on it.

Kislorod (2009)

Na wielu współczesnych wieczorkach poetyckich ogarnia słuchaczy żal, że autorzy przestali już zadawać sobie trud skrywania haniebnego braku treści obecnością rymów. To samo uczucie towarzyszy projekcji najnowszego filmu Iwana Wyrypajewa "Tlen". Zdobywca nagrody publiczności na ubiegłorocznym festiwalu Era Nowe Horyzonty jest smutnym świadectwem granic filmowego eksperymentu. "Tlen" składa się z dziesięciu segmentów, piosenek podanych w teledyskowej formie. Tekstem do współczesnej, rozrywkowej muzyki elektronicznej są monologi dwojga narratorów, w których wcielają się Karolina Gruszka oraz Aleksei Filimonov. Opowiadają oni historię dwojga bohaterów odtwarzanych przez tych samych aktorów. W pierwszej sekwencji poznajemy mężczyznę, który wiedziony wielką namiętnością do rudowłosej Saszy, zgładził łopatą swoją żonę. Mężczyzna pochodzi z ludu i zamieszkuje na wsi. W drugim utorze jesteśmy świadkami narodzin tego fatalnego w skutkach romansu u stóp pomnika "znanego p

Halloween (1978)

Michael Myers. Sześcioletni chłopiec, który w noc halloween z niewytłumaczalnych przyczyn z zimną krwią zamordował swoją starszą siostrę. Dziecko, którego twarz przestała okazywać jakiekolwiek emocje. Beznadziejny przypadek, który nie poddawał się żadnej znanej psychiatrii terapii. Psychopata, który piętnaście lat po popełnionej zbrodni ucieka ze szpitala. Wcielony Boogeyman. Zrealizowane pod koniec lat siedemdziesiątych "Halloween" Johna Carpentera oraz "Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną" Tobe Hoopera otworzyły nowy rozdział w historii horroru. Dotychczas losy ludzkości zależały między innymi od szlachetnego Gregory'ego Pecka ( Omen ) czy sędziwego Maxa von Sydowa ( Egzorcysta ). Tymczasem, poczynając od następnej dekady, ciężar kina grozy spocznie niemal wyłącznie na barkach grup nastolatków zmuszonych do konfrontacji z zamaskowanym mordercą. Zaraz po Michaelu Myersie na ekranach kin pojawią się Jason Voorhees ( Piątek Trzynastego ) czy Freddie Kruegger ( K